A teraz długo wyczekiwane opowieści z mojego weekendu! (Boże, to już tydzień minął :/ ). Więc w sobotę rano ja, siostra, kuzynka, rodzice i
MAX! wybraliśmy się nad jezioro w Ińsku. Wypożyczyliśmy sprzęt: kajak dla mnie i Marceli, rower wodny dla
MAXA!, rodziców i Oli. No najpierw było spokojnie... A potem (Znacie takie powiedzenie? "Jak jest spokojnie to zaraz będzie niespokojnie"?) Tata wsadzał pieska do wody, aby popływał, ale on zaraz wracał do roweru. Siostra i ja miałyśmy nowy pomysł: niech
MAX! płynie z nami w kajaku. Wszystko pięknie, ład i skład... Tylko, że Cavalier zaczął piszczeć :). Skąd moja wesoła emotnikonka po tym zdaniu? Nie nie jestem (chyba) podła ;).
MAX! wskoczył do wody SAM po nawoływaniach Mamy i przepłynął odległość dzielącą nas od rodziców. Piesek był przez cały dzień "Dzielnym Pufkiem". Gdy dopływaliśmy do brzegu, odpadł mu prawie ogon ze szczęścia!
Koniec
Sługa Uniżony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz