poniedziałek, 14 maja 2012

Uwaga SPOJLER!

Hello krejzole! Dzisiaj byłam na małej wycieczce szkolnej do Stargardzkiego Domu Kultury na przedstawienie z mitologii. Nawet fajne, jednak pod koniec trochę mnie znudziło. Ale do rzeczy. Przedstawienie opowiadało o uczennicy Helence i jej "przyjacielu" (tak, tak pierwsza miłość) Maćku. Rozmawiali o wycieczce klasowej do Grecji. Zamyślona podróżą i pocałowaniem chłopaka w policzek wybiegła na ulice pod samochód. Światła zgasły i pojawiły się koguty karetki. Z tyłu dało się usłyszeć komentarze: "smerfy jadą!". Pokazany był szpital, a w nim reanimowali Helenkę. Po chwili mogliśmy zobaczyć, jak dziewczyna zdezorientowana przechadza się po Hadesie. Potem oszukała z Syzyfem Hadesa (ach, ta dzisiejsza młodzież!). Dalej wędrowała po świecie i spotkała Prometeusza, przykutego do skały. Herakles przyszedł, rozwalił głową  łańcuchy, a tytan krzyknął "ale urwał!". Pod koniec przedstawienia, Helenka cała i zdrowa (no może z wyjątkiem kilku porażeń piorunami przez Zeusa) wróciła do naszego świata.

Siedzę na koniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz